Zanim nasi rodacy zaczęli wydrążać dynie, nie była ona tak popularna w naszej kuchni....
Odchodząc od Halloween, w tym roku dostałam od Mamy 3 dynie, a zatem należałoby ja jakoś spożytkować.
Po jednym dniu nie było już połowy pierwszej z nich ;)
Na pierwszy rzut zrobiłam placki ziemniaczane z dodatkiem startej dyni oraz duuuużej ilości szczypiorku.
Wyszły rewelacyjne!
Dziś, do niedzielnego obiadu zaserwowałam surówkę z dodatkiem dyni. Zaznaczam, że nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie jak można ją jeść na surowo [!!!]? I wyszło całkiem nieźle.
Starłam marchewkę, jabłko i kawałeczek dyni... skropiłam sokiem z cytryny, doprawiłam solą morską i świeżo zmielonym pieprzem, dodałam łyżkę jogurtu naturalnego i łyżkę majonezu.
Palce lizać. Na pewno to był nie pierwszy i nie ostatni raz.
Oczywiście zdjęć brak, ale to tylko i wyłącznie z tego powodu, ze placki i surówka szybko się 'rozeszły'.....
(edit. okazało się, że jednak mam zdjęcie... w telefonie.... no to wklejam)
A i zapomniałam, że przecież dodaję dynię do zupki dla mojego Malucha.... chociaż.. trudno to nazwać zupą - marchewka, ziemniak, dynia, kropla oliwy z oliwek i woda mineralna ;)
Wyglądają zachęcająco, ale jakoś nie jestem przekonana do dyni. Tzn nigdy nie jadłam i jak by mi ktoś zaserwował danie dyniowe na sprobowanie to było by fajnie :)
OdpowiedzUsuń